Sympatyk marki, Krzysztof Troka postanowił przemierzyć pół Europy nowym Junakiem RS15. Zapoznajcie się pierwszą częścią Jego relacji.
Krzysztof Troka: Siedzę w lesie przed namiotem gdzieś za Poznaniem, piję herbatę i zjadam ostatnie kanapki jest 21,16. Robi się co raz ciemniej, komary tną niemiłosiernie.
Za mną pierwszy dzień wyprawy. Milkną ptaki tylko z oddali dochodzą dźwięki cywilizacji. Droga nudna oby więcej takich, motocykl ciągnie równo na liczniku 90km/h, kilka przystanków, a to śniadanie, kości rozprostować i jedziemy dalej. W Poznaniu czekali na mnie koledzy z forum junaka. Pogadąliśmy, pośmialiśmy i trzeba było jechać. Pod Poznaniem znalazłem fajne miejsce na nocleg, na skraju Wielkopolskiego Parku Narodowego. Kiedy już ulożyłem się do snu, słyszę, że ktoś skrada się w moim kierunku wypadłem z latarka w ciemny las, szukam przeciwnika, ale tu nikogo nie ma, wszyscy śpią, tylko jeż przyszedł sprawdzić co to za nowy lokator na jego terenie.
Sen przyszedł nagle tak jak i pobudka, obudziłem się o wpół do czwartej i już wiedziałem, że nie zasne. Wylazłem z namiotu na dworze jeszcze ciemno, zaparzyłem kawę i poczekałem aż się rozwidni.
Kiedy tylko zrobiło się szaro zacząłem się pakować, jeszcze idzie mi to powoli. Tobołów się nazbierwło, a miałem jechać jak Lisowczycy czyli komunikiem bez zbędnego balastu.
Tak naprawdę to tylko boczne juki są z ciuchami, jeden spodnie długie, jedne krótkie, kilka koszulek, dwa polary, kilka par skarpetek, ręcznik i dwa rolbagi pełne. W dużej torbie śpiwór wypełnia 3/4 przestrzeni, ale są jeszcze dwa litry oleju na wymianę, łańcuch, dwie linki i komplet narzędzi, reszta to żarcie, wystarczy na dwa tygodnie.
Do kompletu namiot, karimata i nadmuchiwane poduszka, kuchenka turystyczna plus dwa naboje, menażka, kamera, aparat i tablet ot i majdan gotowy.
A, jeszcze herbata, kawa, i sól. Z Poznania ruszyłem na Wrocław aby odbić na Legnicę, droga całe szczęście nudna, miałem miasteczka i wioski oraz jeden most na Odrze. W Złotoryi miałem kolejne spotkanie, tym razem z Danielem, również z naszego forum Junaka. Kolega urwał się z pracy aby towarzyszyć mi do Szklarskiej Poręby. Wpierw ruszyliśmy do krainy wygasłych wulkanów.
Mało brakowało, a wjechalibyśmy na ten najwyższy, niestety powstrzymała nas mżawka oraz czas. Przez Lwówek Śląski i Zakręt Śmierci dojechaliśmy szczęśliwie do Szklarskiej Poręby. Biwak tym razem wypadł mi na kempingu, z którego korzystałem zawsze kiedy przyjeżdżałem z Synem w Karkonosze.
Nic się nie zmieniło Kamieńczyk szumu jak dawniej, ta sama wiata, dziś zjem jak cywilizowany człowiek, przy stole, podładuje baterie i mam nadzieję, że żaden jeż nie odwiedzi mnie tym razem.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.